fbpx
Tim Teller
Opowiadam, dlaczego podróż to dopiero początek. Na blogu odnajdziesz porady na temat podróżowania, blogowania podróżniczego i profesjonalizacji podróży.
Zapisz się do newslettera

Tim Teller 2017. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Gibraltar to państwo o którym słyszałem jedno- nikt nie chodzi głodny. Mała powierzchnia państwa z względnie dużą ilością kościołów teoretycznie oznacza prawie pewną pomoc w kwestii jedzenie, noclegu czy nawet ubrań. Wyruszając całkowicie bez pieniędzy musiałem brać pod uwagę każdą możliwość i każde rozwiązanie w przypadku sytuacji kryzysowej.  Choć tak naprawdę nie brakowało mi w tym czasie jedzenia postanowiłem udać się do Morissona, który jest największym sklepem w „mieście”.  Na Gibraltar dostałem się około godziny 20, wiedząc, iż około 21 właśnie przy Morrisonie można pozyskać jedzenie. Skąd? Ze śmietnika.

Tak tak, pomyślałem to samo co Ty. Ze ŚMIETNIKA??!!! Ale przecież to śmierdzi, jest niedobre, niezdrowe, po terminie i w ogóle ze ŚMIETNIKA??! Jednak rzeczywistość jest zgoła inna. Nie będę nikogo do tego namawiał, wychwalał jakie to świetne i smaczne. Jednak trzeba pamiętać, iż jedzenie wyrzucane w ten sposób do kosza oraz praktycznie od razu zabierane różni się od tego które:

a)      Leży tak od dłuższego czasu

b)      Jest szczątkiem jedzenia wyrzucanym przez nas gdyż nam się akurat już ode chciało jeść

Na pewno większości z nas zdarzyło się zjeść jedzenie po terminie bo akurat „to może  poleżeć”, jeszcze dobrze smakuje, jeszcze dobrze wygląda, pięć minut na ziemi nie leżało itp. Kupujemy zmęczone owoce i warzywa, które pod koniec dnia są dostępne w mocno obniżonej cenie. Idziemy do jednej z sieci hipermarketów i kupujemy przetwory ze zbliżającą się datą ważności, bądź te wyglądające jakby były obiektem walki do ostatniej kropli krwi, która rozgrywa się każdego dnia dostawy ubrań w sklepach z używaną odzieżą.

Morrison

Pracownicy sklepu wyrzucają jedzenie codziennie około 21 do ogólnodostępnych koszy znajdujących się na tyłach sklepu. Miejsca które chciałem odwiedzić zapisałem sobie wcześniej, jednak zrobiłem to tak nieporadnie, iż sklepu szukałem pod adresem kościoła, a w miejscu sklepu spodziewałem się kościoła. Zanim domyśliłem się, że coś jest nie tak i zapytałem miejscowego mężczyzny gdzie znajdę Morrisona, wiedziałem, iż na kolację już się nie załapię. Cóż, widocznie nie była mi dana. Jednak mimo wszystko udałem się w to miejsce, gdzie spotkałem 2 osoby które właśnie były po tak zwanym dumpster diving czyli jak kto woli nurkowaniu w śmietniku. Jest to nie tylko domeną osób, które nie mają nic do jedzenia ale również tych którzy żyją trochę bardziej alternatywnie w myśl zasad freeganizmu. W dużym skrócie freeganizm jest anty konsumpcyjnym podejściem do życia, dzięki czemu wartości materialne schodzą na daleki plan w zamian za kontakt z naturą, walką z marnotrawstwem jedzenie i ochroną środowiska. Wielu z nas nie spodziewa się nawet, iż sąsiad zza ściany, który w niczym nie przypomina koneserów win niskobudżetowo- wysokoprocentowych wieczorami udaję się do restauracji czy sklepów w poszukiwaniu bardziej niż zwykle zmęczonego jedzenia. W końcu jest to temat na tyle wstydliwy, iż zwyczajnie nikt się tym nie chwali i wiedzą o tym tylko osoby z danego środowiska.

Osoby spotkane pod sklepem już wcześniej oczyściły kosze z najlepszej zawartości, pozostawiając to co nawet ich zdaniem nie jest warte zjedzenia. Mężczyźni gdy tylko zobaczyli w jakim celu przyszedłem chciały się ze mną podzielić. Na kolacje mieli głównie owoce- banany i jabłka oraz kilka mniej konkretnych przetworów. Jak sami mówili- łowy nie były zbyt udane. Wiedziałem, iż być może jest to dla nich stały sposób na zdobywanie jedzenia więc od niego uzależniają napełnienie swojego żołądka, dlatego też odmówiłem. Zdałem sobie sprawę, iż najważniejsze jest przełamanie się, gdyż tak jak wcześniej wspomniałem przetwory które w dosyć sprawny sposób przechodzą ze sklepu przez kosz do nowego właściciela, nie są, aż tak niebezpieczne, jak te które zalegają tam od dłuższego czasu. Oczywiście podstawą jest higiena, mycie warzyw i owoców, odcinanie niezjadliwych części oraz zdroworozsądkowe podejście. Jeśli widzimy, iż dana rzecz nie nadaje się do zjedzenia, nic na siłę. Trzeba pamiętać, iż ja miałem wybór, jednak zdarzają się które tego wyboru nie mają. Długi czas rozmawiałem z mężczyznami, którzy byli „lokalni” więc nie miałem problemu porozumieć się po angielsku.

Zachodziło słońce, coraz piękniej widać było rozświetlone światła na drugim, hiszpańskim brzegu, więc znalazłem nocleg (o czym pisałem w poprzednim wpisie o Gibraltarze). Następnego dnia postanowiłem sprawdzić dwa kolejne miejsca w których można pozyskać jedzenie. Pierwszym był Dom sióstr Nazaretanek, drugim Kościół Metodystów.

Siostry

Obydwa miejsca znalazłem o wiele sprawniej niż Morrisona. Niestety Dom sióstr okazał się tego dnia zamknięty. Jak dowiedziałem się z opisu na drzwiach było to miejsce spotkań ludzi z uzależnieniami narkotykowymi, alkoholowymi oraz wszelakimi innymi problemami. Trafiłem na jedyny dzień w którym miejsce to było zamknięte, dlatego też pozostało mi jeszcze jedno miejsce- Kościół Metodystów.

Zaraz po wejściu dostałem ulotkę informującą o działalności kościoła. Udałem się pod wskazane miejsce, gdzie spotkałem parę osób, z czego mężczyzna prawdopodobnie był głównym kapłanem. Po krótkiej rozmowie dowiedziałem się, iż o godzinie 12.30, zaraz po głównej mszy będzie rozdawane jedzenie dla wszystkich potrzebujących. Postanowiłem ten czas (około 1,5h) poświęcić na zwiedzanie miasta i ogarnięcie chaosu w moim plecaku. Punktualnie zjawiam się na miejsce, gdzie kończy się wcześniej wspomniana msza. W sali, a właściwie czymś na kształt baru zbierają się ludzie, mniej więcej 10 osób poza mną.P1040570

Nieopodal mnie siada młody mężczyzna- jak się później dowiedziałem 28 lat- który przez chwilę się na mnie patrzy. Jednak niczego nie świadom, siedzę spokojnie i czekam, aż skończy się msza.

Mężczyzna niespodziewanie mówi do mnie swojskie:

-Skąd tu się urwałeś?

Zszokowany odwróciłem głowę mówiąc krótko:

– Z Polski.

– To to ja wiem, ale co tu robisz?

– Podróżuję.

– To ciekawe miejsce sobie znalazłeś na podróżowanie.

Mężczyzna szybko skończył rozmowę zajmując się robieniem czegoś na telefonie komórkowym. Jednak zżerała mnie ciekawość w jaki sposób mężczyzna poznał, iż jestem z Polski nie mając ku temu żadnych powodów. Nie odzywałem się od wejściach, nie miałem koszulki z polskim napisem ani żadnych znaków które by świadczyły o tym, iż jestem Polakiem. Mężczyzna szybko uciszył moje zapędy, pokazując, iż trzeba poczekać, aż skończy się msza.

Chwilę przed 13 kończy się msza, po czym dołączają do nas wszyscy zgromadzeni na wspólny posiłek. Dostajemy chleb, babeczkę oraz herbatę, kilkanaście minut później mężczyzna przynosi nam jedzenie- makaron z sosem bolognese.P1040573

-Jakim cudem poznałeś, że jestem z Polski? – zapytałem zżerany przez ciekawość.

– Proste, bo wyglądasz jak Polak, ewentualnie Litwin. Podróżuję po świecie już od długiego czasu więc nauczyłem się rozpoznawać ludzi. Nie jest to takie trudne, jak będziesz dłużej jeździł po świecie sam się tego nauczysz.

Poczułem się jakbym miał napisane na czole- Polak. Mogłem być dosłownie z końca świata. Osobiście spotkałem wiele osób ze Stanów Zjednoczonych czy Kanady, które nie różniły się niczym ode mnie i nigdy bym nie zgadł, iż są zza oceanu. Chwilę później mężczyzna dodaje:

– Widzisz tamtych mężczyzn po prawo? Też są Polakami.

Ciemnowłosi, spaleni słońcem mężczyźni rozmawiający po hiszpańsku w niczym nie przypominali Polaków. Wyglądem bardziej pasowali do rodowitego Hiszpana niż Polaka. W ten sposób uświadomiłem jak wiele razy nawet na tak małej przestrzeni mogłem minąć Polaka nie zdając sobie z tego sprawy. Dosyć długo rozmawiałem z nim wypytując o wiele szczegółów, jego sposoby na poradzenie sobie w różnych sytuacjach jakie zarówno mnie jak i jego spotykają codziennie. Dowiedziałem się, iż na Gibraltarze przewija się bardzo dużo Polaków. Polak uświadomił mi, iż wystarczy wiedzieć z kim porozmawiać, aby bez problemu przeżyć tyle ile się chce w dowolnym państwie w Europie. Pierwszy raz w życiu pomogła mi osoba bezdomna, o której w danej chwili niczym się nie różniłem. Nie czułem się ani lepszy ani gorszy, gdyż on tak samo jak ja mógł wrócić do dom. Jednak już ponad pięcioletnia tułaczka po Europie była jego świadomą decyzją. Co do jedzenia- smaczne na tyle, iż poprosiłem o dokładkę. Wypiłem dwie herbatki i z pełnym brzuchem mogłem kontynuować zwiedzanie. W międzyczasie podszedł do nas mężczyzna, który zapytał się czy nie potrzeba nam ubrań bądź obuwia.

Pierwszy raz zdałem sobie sprawę, iż bez pieniędzy można podróżować bez końca.