A zostałem na miesiąc bogiem.
Wymagania żadne, wszak kreatywność i umiejętność szybkiego pisania na klawiaturze nie można nazwać wymaganiami. Wysłałem materiały aplikacyjne, które i tak nie były potrzebne, bo liczyło się to, co pokażesz podczas pierwszej próbnej godziny. Praca w smsowym centrum ezoterycznym. Wiem, brzmi egzotycznie.
Przychodził spam, czasem bardzo dużo spamu, na który musiałem odpowiedzieć w jak najkrótszy i najbardziej skuteczny sposób. Spamem były wiadomości od ludzi. Choć tak naprawdę to oni dostawali właściwy spam, który Wy do tej pory dostajecie. Ktoś widzi Twoją przyszłość i koniecznie chce się tym z Tobą podzielić. Koszt takiej wiedzy to tylko trzy złote. Podaj tylko swoją datę urodzenia. Kojarzysz?
Moja skuteczność mierzona była w osobach, które odpowiedziały ponownie na moje wróżby. Ponownie i ponownie i ponownie. I tak bez końca. Rekordziści płacili nawet paręset złotych za nasze „rozmowy”. Im więcej odpowiedzi, tym większa moja skuteczność. Większa skuteczność równała się większej pensji. Opłacało się być człowiekiem kreatywnym.
a może bez serca?
Moja żona jest poważnie chora, jutro ma operację serca, wyjdzie z tego?
Spalił nam się dom, miesiąc wcześniej mąż stracił pracę. Proszę powiedź mi czy będzie lepiej? Tracę wiarę.
Słyszałam o zwolnieniach w pracy. Czy zwolnią mnie? Martwię się, bo mam dwójkę małych dzieci.
W odpowiedzi mogłem wymyślać co chciałem. Radzić zbieranie energetycznie naładowanych kamieni, sadzenie buraków, chodzenie do kawiarni codziennie o trzynastej, czy zjedzenie na śniadanie omleta. Cokolwiek. Ważne, aby miało to magiczny charakter. Wystarczyło dołożyć kilka ezoterycznych określeń i bajka gotowa.
Rytuał
Moja wiedza ezoteryczna była i jest żadna. Wątpię, by ktokolwiek na sali miał pojęcie na temat wróżb, kart, run i całej reszty. Nikogo to nie interesowało bo zwyczajnie nie musiało. Musiałeś być kreatywny. Wciskać kit jakiego na tym świecie nie było. Stosować czary, rytuały, magię liczb i wszystko co sprawiało, że jesteś bardziej profesjonalnym wróżem.
Co rusz ktoś wybuchał na sali śmiechem, bo akurat na linii trafił się kolejny „kosmita”. Ktoś chciał zostać raperem, dostać od Ducha Świętego moc latania i piękną twarz. Niektórzy szukali na ulicy skarbu, pytali o ukochanych pracujących na wysypisku śmieci, innym doradzałeś w rozkręceniu firmy. Co lepiej się sprzeda: kwiatki czy płyty chodnikowe? Oto jest pytanie.
Jednak nie zawsze tak było. W ciągu ponad miesiąca pracy dostałem jedną pochwałę od szefa. Przez dwa dni kobieta wykonywała wymyślony przeze mnie rytuał, który miał jej pomóc w wyjściu z problemów finansowych.
Za oknem gorące lato, żar lał się z nieba. Sala w której pracowałem, wypełniona po brzegi ludźmi, mimo klimatyzacji była wielką sauną. Niech się kobieta przewietrzy, dotleni umysł, pohasa na łące jak nimfa, choć ona jedna będzie miała tego dnia trochę przyjemności.
Pierwszym etapem było rwanie trawy z łąki za miastem. Następnie siekała ją na małe kawałki i gotowała w osolonej wodzie kilka minut. Po czym suszyła. Tak przygotowaną trawę wsadziła do foliowego woreczka razem z czymś małym, ale dla niej ważnym i osobistym. Aby rytuał zadziałał, konieczne było trzymanie tego w torebce, takiej jakie nosi każda kobieta. Dzięki temu zawsze „magicznie przygotowana trawa” była blisko portfela. Kobieta zadowolona podziękowała. Czy rozwiązało to jej problem finansowy? Na pewno nadmiaru pieniędzy, tracąc kilkadziesiąt złotych na smsy z wróżką.
Dostawała jednak coś więcej. Nadzieję.
Będzie lepiej
Jedynym czego nie mogłem zrobić to napisanie negatywnej odpowiedzi. Zawsze będzie lepiej. Zawsze.
Żona po operacji przez kilka dni może mieć problemy, ale ostatecznie wyjdzie ze szpitala. Wszystko po miesiącu wróci do normy. Będzie zdrowa.
Karty mówią mi, że mąż znajdzie nową pracę. Oferta pojawi się w gazecie. Ważne, aby co piątek kupował gazetę z ofertami. Początkowo nie będzie do niej przekonany, ale dobrze aby ją podjął. Nowa praca to impuls do zbierania funduszy na nowy dom.
W firmie odbędzie się dyskusja na temat zwolnienia Twojej osoby lecz zostaniesz. Jest ktoś w Twojej firmie, kto Ci sprzyja i postawi się w Twojej obronie. Warto mu podziękować.
Nadzieja kosztowała trzy złote za jedną wiadomość do wróżki. Wróżką okazywał się dorabiający na wakacje student, wcinający bułkę z szynką po drugiej stronie ekranu. Mogłem intrygować, kręcić, dorzucać szczyptę rozkoszy i gram choroby, ale zawsze kończyło się jak w bajce.
Niektórzy pisali do wróżki dla żartu, dla innych była to ostatnia deska ratunku. Byłem powiernikiem rodzinnych sekretów, małżeńskich problemów, chorób, klęsk i tragedii. Nadziei i wiary, że będzie lepiej. Często odpychała cała rodzina, znajomi, załamywał się świat, umierała najbliższa osoba, nie było nikogo kto powiedziałby „nie możesz się poddawać, musisz wierzyć do końca”. Ja byłem tą osobą.
Za dziesięć złotych na godzinę, być może zmieniłem czyjeś życie.