Wyobraź to sobie. Czerwiec, dzień jak co dzień. Wstajesz, podbijasz świat, idziesz spać. Ciepłe powietrze dobija się do Ciebie przez otwartą szybę, ćwierkają ptaki a nad Tobą bezkres bezchmurnego nieba.
Jedziesz autem, kilkadziesiąt kilometrów za miasto. Do sklepu, rodziny czy znajomych. Nieważne. Jest z Tobą jedna osoba, może być Twoja druga połowa. Z tyłu masz trzy wolne miejsca. Nie spieszy Ci się, bo wreszcie masz cały dzień wolny. Jadąc drogą krajową widzisz na poboczu młodego chłopaka, autostopowicza, który szuka transportu.
Z niewiadomych sobie przyczyn zabierasz go. Nigdy wcześniej tego nie robiłeś. Pierwsza obca osoba w Twoim aucie. Nie wiesz jak się zachowa, skąd jest, czy ma pokojowe zamiary czy Twój wolny dzień okaże się koszmarem. Być może będziesz żałował tej decyzji do końca życia.
Młody chłopak wygląda dobrze. Nie śmierdzi i jest ogolony. Ma w miarę czyste, schludne choć znoszone ubranie. Ma pogodną lecz zmęczoną i spaloną od słońca twarz, dobrze mu z oczu patrzy. Ruszamy. Początkowo się nie odzywa, patrzy przez szybę na otaczający świat.
Nieśmiale zaczynasz standardową konwersacje…
Jestem Misza, a to jest Karina.
Miło mi, jestem Kamil.
Skąd jesteś?
Z Polski.
Dokąd jedziesz?
Nie wiem, przed siebie. Na chwilę obecną do Padwy.
Jak to tak, bez celu?
Jakoś tak wyszło. Nie mam większego celu. Podróżuje przed siebie od miesiąca, może krócej, może dłużej. Nie pamiętam dokładnie.
Dlaczego? Coś się stało?
Nic się nie stało, wszystko w najlepszym porządku.
Nie rozumiem. Możesz jaśniej? Masz jakieś problemy?
Jakby to powiedzieć… Spełniam swoje marzenia. Zawsze chciałem ruszyć w świat bez celu, bez ograniczeń, bez terminu powrotu, rzucić wszystko. Nie martwić się o prace, o wygląd, o pieniądze, o podatki i rachunki. Martwić się dniem dzisiejszym a nie przyszłością. Stać się obywatelem świata.
Pewnego dnia każdego z nas dopada taka chwila. Chcemy rzucić wszystko w cholerę, tylko brakuje nam odwagi na zrobienie pierwszego kroku. Zawsze coś staje na naszej drodze. Czas mija bardzo szybko, a marzenia schodzą na dalszy plan. Zanim się obejrzysz będzie za późno. Zrozumiesz, że problemy, które wyobrażałeś sobie za młodu były żadne. Ja pierwszy krok zrobiłem.
Szwędanie się po świecie jest Twoim celem?
To tylko podróż, jak każdej innej mam nadzieję wrócić cały i zdrowy. To jest tak, że rzucam swoje dotychczasowe działania na szalę. Mówi się, że dobro powraca, zobaczymy ile do mnie powróci. Jeśli choć trochę go w dotychczasowym życiu zrobiłem to wszystko powinno pójść po mojej myśli, jeśli nie to mogę mieć problemy z odbyciem podróży.
W pewnym sensie Cię rozumiem, ale ja bym się na takie coś nie porwał. Ale skąd pieniądze?
Nie mam, nie są mi potrzebne.
Dziwny jesteś. Nie potrzebne? Każdemu są potrzebne.
W życiu codziennym tak, ale mi teraz nie koniecznie. Sprawiają, że pojawiają się zachcianki, błahe potrzeby. Na co dzień, poza podróżą żyje pod tym względem jak normalny Kowalski. Jem fast foody, kupuje markowe ubrania itp. Ale ta podróż to dla mnie inne życie. Tutaj śpię po krzakach, parkach. Zdarza się, że jem jadłodajniach dla bezdomnych, dostaje od nich rady jak sobie poradzić na ulicy. Nazwij to szaleństwem, katharsis. Jak Ci wygodniej.
Wiesz, życie na co dzień to takie, które „przeżywasz w garniturze”. Patrzysz na innych, oni na Ciebie. Non stop ktoś Cię poddaje ocenie, poprawia, ciągły stres. W pracy musisz na siebie uważać, żeby Cię nie zwolnili. Na uczelni jak podpadniesz wykładowcy to może Cię nie przepuścić.
Oceniają Cię po wyglądzie, statusie majątkowym. Powiedzmy sobie szczerze, w takim ubraniu jak teraz w szkole byłbym wyszydzany. Nikt by się mną nie zainteresował, moją historią. Nawet jeśli to nikt by w nią nie uwierzył…W podróży jesteś inny, możesz założyć dres, być sobą, nikogo nie udawać, bo nikogo nie znasz i nikim nie musisz się przejmować. Bardzo szybko przyklejają Ci łatkę nienormalnego, gdy masz inne, niemieszczące się w ramach poglądy. Tutaj, podczas podróży jesteś obywatelem świata. Mogę być królem, ale tu i teraz jestem zwykłym autostopowiczem.
I nie masz kompletnie nic?
Nic. Całkowite zero.
To skąd je bierzesz? Żebrzesz? Kradniesz?
Mówiłem. Nie są mi potrzebne. Nie żebrze, nie kradnę, nie pracuje. Co ma być to będzie.
To co jesz?
Czasem coś się trafi. Czasem pytam w sklepie o jedzenie po terminie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele jedzenia sklepy wyrzucają każdego dnia. Dopiero podczas tego wyjazdu zainteresowałem się tym i spostrzegłem jak duży jest to problem. Tak na prawdę, na wiele spraw dopiero teraz zwróciłem uwagę. Nawet nie zdajesz sobię sprawę, ile na świecie jest osób tyłajacych się bez celu. Nomadów, którzy żyją w podróży. Ile jest bezdomnych Polaków za granicami kraju, którzy wolą być bezdomni we Włoszech niż w Polsce. Jest wiele takich rzeczy.
Czasem?
Czasem, nie jest źle. Zdarzają się gorsze dni. Podróż bez pieniędzy to loteria, ale miałem i mam tego świadomość.
Skoro nie masz pieniędzy to gdzie śpisz?
Gdzie się da. Na ulicy, w parku, w lesie, na stacji benzynowej. Zależy gdzie aktualnie jestem. Czasem nad wodą, czasem gdzieś w górach.
Namiot pewnie jakiś masz?
Nie mam, mam tylko śpiwór. Bo w Norwegii zimno i mógłbym zamarznąć.
A jak pada deszcz albo jest zimno?
To chowam się gdzieś pod dachem, znajduje opuszczone budynki, zakładam co tylko mam najcieplejsze i staram się usnąć.
Co na to Twoja rodzina?
Zdziwiona, że ruszam w taką podróż. Ale ja tak już mam, że nie mogę usiedzieć w domu. Trzeba cieszyć się życiem.
Pewnie się martwi. My byśmy się martwili. Dzwonisz do nich, dajesz jakiś znak życia?
Martwi się. Daje im znać, że żyje. Czasem krótką relacje co u mnie.
I taka tułaczka Cię cieszy?
Oczywiście, że tak. Sam sobie pokazuję, że nie ma rzeczy niemożliwych, że ludzie wszędzie są tacy sami. Pomocni, życzliwi i otwarci. Tylko czasem się boją, bo w telewizji czy radio często mówią o zwyrodnialcach. Wszystko co negatywne od zawsze jest motywem przewodnim. Czasem chętniej pomoże obcy człowiek z drugiego końca świata niż bliski znajomy.
Skoro podróżujesz to pewnie znasz dużo języków?
Znam tylko angielski. Więcej na razie mi nie było potrzeba. Jest tak, że nawet jeśli nie mamy wspólnego języka a chcemy się dogadać to znajdzie się sposób. Zawsze, choćbyś znalazł się w malutkiej wiosce na końcu świata z trzema mieszkańcami.
A kiedy wrócisz?
Za miesiąc, może dwa. Jeszcze nie wiem, ale chce wrócić. Nie chce uciekać, to nie na tym polega. Nie chce zmienić podróży życia na życie w podróży. Spotkałem kilka tak żyjących osób i przeraża mnie to życie. Jest to jedyna rzecz jaka przeraża mnie w podróżach – wciągają jak narkotyk. To na razie jest tylko epizod, lekcja na wyciągnięcie wniosków.
Chcesz w ogóle wrócić?
Chce, ale wiesz taka podróż strasznie weryfikuje nasze dotychczasowe życie. Co jeśli się nie odnajdę i postanowię znowu ruszyć, jeszcze dalej i na dłużej…
Tego nie wiem.