Pod koniec każdego roku zadaję sobie jedno, proste pytanie dokąd zmierzasz? Nie spisuję żadnych celów na kolejny rok, nie prowadzę szkolenia coachingowego samego siebie, aby nabrać motywacji na podbój świata. Zastanawiam się nad sensem wszystkiego co robiłem w poprzednim roku. Odkreślam grubą linią wszystkie drogi mojego życia: prywatną, zawodową, blogową czy związaną z jakąkolwiek pasją.
Oczywiście nie są one całkowicie od siebie niezależne, jednak każda z nich powoduje, iż poznaję innych ludzi, przeżywam inne sytuacje, uczę się innych umiejętności i nabywam inne cechy. Każda droga, niezależnie jak nazwana, prowadząc w różne strony, spotyka się w jednym miejscu, właśnie pod koniec roku.
Zastanawiam się, w jakim kierunku celowo bądź całkowicie przypadkowo trafiając na różnych ludzi i sytuacje się rozwijam. Czym różnie się od siebie sprzed rok na tej konkretnej drodze. Gdzie mnie to niesie, w jaki sposób na mnie wpływa, co dodaje, a co zabiera z mojego życia. Choć tego często nie zauważamy, jedna pasja zabiera nam drugą, nowo poznani ludzie zabierają nam kontakt z tymi, których znamy od wielu lat. Takich zależności mogę wyliczać wiele i choć nie zawsze są czymś złym, warto mieć o nich świadomość.
Teller, dokąd zmierzasz?
Nie inaczej było tego roku, gdy zadałem sobie pytanie Teller, dokąd Ty właściwie zmierzasz? Zastanowiłem się, dokąd zmierza ten blog i jaką historię opowiada. W jeden moment stanąłem przed ścianą, którą sam sobie postawiłem, bo nie miałem racjonalnego wyjaśnienia.
Oczywiście to nie było tak, że nie było żadnych odpowiedzi, jednak żadna z nich nie miała większego sensu. Za żadną nie szły konkretne działania, które by mnie dziś po roku satysfakcjonowały i powodowały, że mogę w pełni powiedzieć sam sobie stary dobra robota, tak jak powiedziałem sobie w przypadku wyjazdu na Alaskę. Dzięki prostemu pytaniu, dokąd zmierzam, zrozumiałem jak wiele przede mną pracy.
Zrozumiałem, że to droga donikąd, bo blog mógłby działać o wiele lepiej, gdybym tylko się to tego przyłożył. Marnuję potencjał, czas i energię, bo choć mam pomysł, to nie umiem go ubrać w całość i opowiedzieć historii, którą mam gdzieś z tyłu głowy. Pewnie to znasz, zdolny, ale leniwy, mógłby mieć piątkę, gdyby się tylko przyłożył, jednak nie chce mu się, więc jedzie na trójach.
Blog to jedna z moich dróg i choć nigdy nie stała na pierwszym miejscu, cały czas dokładałem do niej swoja cegiełkę.Gdy dwa lata temu zmieniałem wszystko na tym blogu, przechodząc z totalnej beznadziei na całkowicie nowy etap, myślałem, że już wszystko wiem. Wydawało mi się, że poznałem wszystkie tajniki i zacznę prowadzić najlepszego bloga na świecie. Rok później, na początku 2016, splotem kilku wydarzeń statystyki wyskoczyły w przestrzeń kosmiczną, a ja przez trzy dni myślałem, że od teraz jestem gwiazdą BBC i New York Times.
Trzy miesiące później dopadł mnie kryzys, który skopał mi bloga, ego i powodował, że przestałem wierzyć we wszystko, co z nim związane. Chwilę później, zanim na dobre zacząłem na nowo pisać, wyjechałem w trzymiesięczną podróż. Etap, po powrocie z niej możesz oglądać teraz.
Mądrość, która otwiera puste drzwi
W ciągu całego 2016 roku, dzięki zainteresowaniu się szeroko pojętą tematyką blogowania, poznałem więcej inspirujących osób, niż przez ostatnie kilka lat. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, jednak z każdą kolejną osobą czułem się mądrzejszy i głupszy jednocześnie.Dzięki nim, w niektórych dziedzinach przeskoczyłem kamienie milowe, a w innych zrozumiałem, że niepotrzebnie traciłem czas i najwyższa pora, aby z pewnymi rzeczami bezpowrotnie się pożegnać.
Stałem się mądrzejszy, bo wiedziałem więcej niż kilka miesięcy temu i głupszy, bo zdawałem sobie sprawę, jak wiele nie wiedziałem kiedyś, choć myślałem, że już wiem dużo. Zdałem sobie też sprawę, że im więcej wiem, tym więcej ta wiedza otwiera mi furtek do kolejnej niewiedzy i tak bez końca. Niekończąca się pustka.
Taka sama sytuacja dotknęła bloga. Otworzył mi wiele nowych dróg, wśród których wielu nie wykorzystałem, niektóre z nich zostawiłem mając nadzieje, że jakoś to będzie. Zauważyłem, że nie ma celu, a jego treść nie układa się w jedną całość. Nawet jeśli kiedyś twierdziłem, że ma on większy cel, grudzień 2016 roku (gdy na prawdę krytycznie się nad tym zastanowiłem) pokazał mi, że wszystko rozumiałem nie tak jak powinienem.
Większość moich działań to nieład, który najwyższa pora ustawić na właściwy tor, dlatego też od ponad dwóch tygodni pracuje nad spójnością, sensem, świeżym pomysłem i właściwym podejściem. Nie zapowiadam, kiedy zobaczysz odświeżonego Tellera, gdyż pojawi się wtedy kiedy będzie najlepszą wersją siebie.
Głupek
Czasem warto zadać sobie kilka niewygodnych pytań. Wstydzić się i wyjść na głupka przed samym sobą, aby uświadomić sobie, że nie jesteś pępkiem świata i to co robisz, nie zawsze jest idealne. Warto zauważyć drogi, które mamy w życiu, zobaczyć jakie furtki przed nami otwierają a jakie my z własnej niewiedzy bądź niechęci zastawiliśmy szczelnym murem. To nie będzie wielka noworoczna przemiana, a zamknięcie tematów, które od lat powinny być zamknięte i otwarcie tych, które kiedyś powinny być właściwie otwarte. Zadaj sobie proste pytanie:
Dokąd zmierzasz?
Powiem tylko jedno…. nowy blog skopie Ci dupę. Słowo Tellera.