swojego, mojego, znajomego, jej i jego. Żadnego!
Ciągle to samo, nasze kochane przerośnięte – ego. Mojego, twojego, ego. Od niego się zaczyna, skoro po założeniu bloga nie możesz nakarmić swojego portfela dolarami ani żołądka chińskimi przysmakami. Trzeba coś nakarmić dla przyzwoitości, sensu działania a w ostateczności dla zdrowia psychicznego, swojego i swoich bliskich. Żebyś nie zatruwał im, że nikt Cię nie czyta.
Zakładają bloga takiego jak wszyscy: autostop, tanie podróże, tanie loty, podróże rowerem. Jak nie kręcą podróże to chociaż blogaska modowego albo lifestyle’a bo brzmi fajnie. Dodają trzy posty w dwa dni i jazda z promocją. A tam promocja, toż to istny ogień, marketingowe piekło w czystej postaci. Zuckerberg zauważa zwiększony ruch na facebooku, google wzrost wyszukiwań, nawet Krzysiu Ibisz odnotowuje pierwsze zmarszczki na czole ze zdziwienia. Kto to taki? To blogowe łamagi. Mam tylko nadzieje, iż nikt nie odnajdzie tutaj siebie. A nawet jeśli, to lepiej się do tego nie przyznawać.
Pole do popisów każdego spamera. Facebook bezdyskusyjne jest bardzo dobrym miejscem do promowania swojego bloga. Słowem klucz jest tu promowanie a nie cyrk, który można odstawiać. Oczywiście jeśli postać klauna i małpy Ci odpowiada to nie mam więcej pytań. Jeśli sam siebie tak traktujesz, tak też zostaniesz potraktowany.
Reklamowanie na grupach
Nie tam, żeby tematycznych. Jakichkolwiek, ważne by szedł ogień! Podróżnicze, modowe, z ofertami pracy, dla dziennikarzy, pracujących na kasie w Biedronce, sprzedawców pralek. A nuż fanów gazetki z Lidla zainteresuje moja autostopowa podróż. Może akurat w tych grupach trafi się ktoś z National Geographic albo Tvnu. Nigdy nie wiesz, więc warto spróbować. Nawet prezydent coś musi jeść, to jeszcze machnę pościka na grupie fanów odtłuszczanych parówek. I rolników, bo to teraz na czasie. Najwyżej pomiędzy postem o swojej podróży będziesz miał oferty sprzedaży Ursusa, a komentatorami będą protestujący rolnicy.
U kogoś na tablicy
Nie to, żeby jakiś wielki spam, taki tam niewinny, ale łechczący nasze ego komentarz w stylu:
Szacun! Świetna podróż, to już 4 miesiące w drodze! Czekam na Ciebie z niecierpliwością i liczę, że spotkamy się na małym browarku. Długo Cię nie ma w domu, pewnie trochę go zaniedbałeś. Może o tym zapomniałeś, ale jakbyś po powrocie zastał chaszcze przed domem to akurat mam firmę, zajmującą się sprzedażą kosiarek, tutaj link. Wpadniemy, skosimy, pogadamy o podróżach.
Niektórzy nawet czasu na spam nie mają. Szybko i bez skrupułów –
Cześć, zapraszam do mnie, link.
W komentarzu
Zasada ta sama co z zapisem na tablicy. Nie ważne gdzie, nie ważne, że nie w temacie.
Like za like, share za share
Absolutnie mój faworyt. Teksty w stylu: udostępniam na pół godziny fanpage ponad 20k lajków to jeszcze nic. Moim mistrzem był młody chłopak, którego widziałem na profilu SA Wardęgi. Komentarz brzmiał: Udostępnisz mój fanpage na swoim? w zamian mogę zaoferować to samo. Wardęga półtora miliona like’ów, młodziak 15 (słownie: piętnaście!) like’ów. Komentarz raczej zbędny, interes życia. Dla Wardęgi oczywiście.
Zapraszanie znajomych
Broń boże, żeby to było złe. Złe jest wtedy gdy dostaję parę razy w miesiącu do fanpage tak czerstwego, że właściwie nie wiadomo co z tym fantem zrobić. Usunąć, napisać wiadomość do spamera czy od razu blokować.
Jestem zdania, że do Internetu trzeba dorosnąć bądź przynajmniej spożywać go porcjami. Wszelakie linkowanie w komentarzach od dziś kasuje, to samo tyczy się fanpage. Jeśli chcesz się czymś pochwalić, napisz do mnie wiadomość prywatną, na wszystkie wiadomości odpisuję. Uporczywych hejterów i spamerów banuję. Jeden dawno temu się trafił, dostał po uszach i spokój. Od razu powietrze zrobiło się czysztsze i atmosfera milsza. Wam polecam to samo.