Podróże, to z jednej strony poznawanie świata, z drugiej rozwój własnych umiejętności. Podróżujemy weekendowo, podczas ferii i wakacji, urlopu, jednak część z nas postanawia zrobić sobie dłuższy odpoczynek czyli gap year.
Gap year to przerwa (niekoniecznie roczna) pomiędzy etapami naszego życia zawodowego. Najbardziej popularny jest gap year w trakcie studiów, przed ich podjęciem lub po ich skończeniu. Z racji, iż sam jestem osobą po rocznej przerwie, postanowiłem dowiedzieć się jakie możliwości daje dobrze wykorzystana przerwa, jak umieścić ją w CV czy liście motywacyjnym. Czas ten jest wykorzystywany na zdobycie doświadczenia w nowym, odmiennym środowisku i kulturze, jako nauka samodzielności czy też realizacja marzenia o podróży życia.
Jednak czy równie kolorowo będzie na rozmowie kwalifikacyjnej po naszych przedłużonych wakacjach? O to zapytałem Karolinę Orfali, która od pięciu lat zawodowo zajmuje się zarządzaniem procesami rekrutacyjnymi w korporacji, ponadto ukończyła studia psychologiczne ze specjalizacją w zakresie inteligencji emocjonalnej w biznesie.
Od kilku lat regularnie podróżuję na własną rękę, spędzając czasem kilka miesięcy w roku w podróży. Czy mogę podróże i wartości z nich wyciągnięte odnotować w CV bądź LM? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Oczywiście, że możesz, ale najpierw musisz sobie odpowiedzieć na pytanie, które z tych wartości czy umiejętności jakie zyskałeś lub rozwinąłeś, będą przydatne na stanowisku, na które aplikujesz. Problemem młodych ludzi, którzy nigdzie jeszcze nie pracowali jest bowiem najczęściej to, że bezrefleksyjnie lubią się chwalić wszystkim, co do tej pory w życiu robili. A nie o to chodzi. Podróże niosą ze sobą ogrom doświadczeń, jednak nie wszystkie będą ci przydatne w pracy. To, że zwiedziłeś kilkadziesiąt krajów jako turysta nie znaczy, że odnajdziesz się zawodowo w międzynarodowym środowisku biznesowym, które rządzi się swoimi prawami i etykietą. To, że pieliłeś ogródek z ekologicznej wiosce w Azji z 10 innymi osobami nie znaczy, że potrafisz pracować w grupie.
Najpierw musisz się więc nauczyć wybierać. Czytając ogłoszenie wypunktuj sobie pięć najważniejszych oczekiwań, jakie ma potencjalny pracodawca na danym stanowisku i jeżeli okaże się, że możesz je wszystkie potwierdzić swoim doświadczeniem z podróży – zrób to. Ale nie rozpisuj się na ten temat w CV bo CV to dokument, który pełni funkcję skróconej biografii. W jasny i klarowny sposób ma pokazać rekruterowi, co się z tobą chronologicznie dzieje od momentu ukończenia szkoły średniej lub studiów. Czyste fakty. Zaznacz więc w nim, że masz za sobą gap year, określ jego ramy czasowe i dosłownie w dwóch zdaniach opisz gdzie byłeś i w jakim celu.
Jeżeli prace, które wykonywałeś podczas podróży nie mają nic wspólnego z tym, co studiujesz lub tym, co chciałbyś w życiu robić – wpisz gap year jako doświadczenie pozazawodowe. Temat rozwiń dopiero w liście motywacyjnym, ale wyłącznie pod kątem tych pięciu aspektów, na które zwróciłeś uwagę wcześniej. Uargumentuj każdy z nich konkretnym przykładem z życia, a resztę pomiń, bo w tej rekrutacji nie będzie miała ona większego znaczenia.
Na jednym z portali przeczytałem że w przypadku młodych osób Gap year wpisany w CV będzie dla pracodawcy pozytywnym sygnałem, że jesteś osobą otwartą na wyzwania, pełną zapału i – co najważniejsze – niezależną. Czy jest tak w rzeczywistości?
Niekoniecznie. Po pierwsze dlatego, że w pracy nie zawsze zachowujesz się tak samo, jak w życiu prywatnym, a po drugie dlatego, że twoje osobiste cele nie zawsze pokrywają się z celami zawodowymi. Jeżeli organizujesz sobie podróż dookoła świata, bo jesteś spragniony nieznanego, a po powrocie znajdujesz pracę np. w dziale administracji albo księgowości, gdzie twoje codzienne czynności są często podobne, a czasami nawet rutynowe – czy wyzwanie, którym będzie dla ciebie rozliczenie 100 faktur w ciągu jednego dnia przyniesie ci taką samą satysfakcję, co przejechanie rowerem całego wybrzeża Islandii? Nie sądzę.
Zapał, nawet największy, może się bowiem bardzo szybko wystudzić przy braku odpowiednich bodźców. Dlatego też osobiście nigdy bym się pod tym zdaniem nie podpisała, bo wiem, że jest to kwestia zależna zarówno od konstrukcji naszej osobowości, naszych pragnień i potrzeb, jak i zdolności społecznych. Często pasja backpackerskiego podróżowania związana jest też z niechęcią lub nawet niemożnością dostosowania się do pewnych schematów i reguł, co w środowisku pracy jest kwestią niezwykle istotną. Oczywiście wiele zależy od tego jaki wykonujemy lub chcemy wykonywać zawód, bo jeśli pracujesz np. jako fotograf, kucharz, dziennikarz – doświadczenia gapyearowca będą w tym przypadku jak najbardziej cenne i wartościowe.
Ale czy nie jest trochę tak, że słowa jestem otwarty na wyzwania, pełny zapału i niezależny to utarte frazesy, które może wpisać każdy? Mogą zostać potwierdzone przez inne moje działania czy do tego potrzebne są podróże?
Nie, to tylko jedna z możliwości, która może te cechy potwierdzić, ale wcale nie musi, bo to, że posiadasz w sobie zapał może nie wystarczyć. O wiele ważniejsze jest to, co z tym zapałem zrobisz na dłuższą metę. Potrzeba bycia niezależnym to z kolei cecha, która w wielu przypadkach niekoniecznie będzie mile widziana np. na stanowiskach związanych z pracą zespołową czy projektową, gdzie każda osoba w ‘łańcuchu pokarmowym’ ma swoje miejsce i swoje zadania. O cechach osobowości wiele rekruterom mówią ogólnie zainteresowania i pasje kandydatów, ale wszystko to na poziomie szczegółu, nie ogółu.
Jeśli cechą, którą chcesz podkreślić jest np. wytrwałość w dążeniu do celu (zawsze bardzo wskazana), możesz to pokazać na przykładzie wymarzonej podróży, opowiadając o tym, jak się do niej przygotowywałeś, jakie były jej poszczególne etapy, jakie spotkałeś po drodze problemy, w jaki sposób je rozwiązałeś, generalnie – jakie podjąłeś działania krok po kroku, aby ten cel osiągnąć. Jednak równie dobrze tę cechę może potwierdzić osoba, która uprawia od wielu lat sztuki walki i zdobywa kolejne szczeble zaawansowania, może to udowodnić wielokrotny maratończyk czy też 50-latek, który rozpoczął w tym wieku studia. Ludzie przekraczają swoje granice, uczą się siebie i rozwijają na różne sposoby, podróże są tylko jednym z nich.
Jak to wygląda od strony formalnej? Jeżeli byłem wolontariuszem nauki języka angielskiego lub wykonywałem pracę dorywczą, ale nie mogę tego potwierdzić żadnymi umowami – powinienem to w ogóle odnotowywać w dokumentach aplikacyjnych?
Tak, ale pod warunkiem, że ma to jakikolwiek związek ze stanowiskiem, na które aplikujesz. Kwestie formalne to sprawa drugorzędna. Pamiętaj, że dobry rekruter wie jak sprawdzić czy pracowałeś naprawdę czy tylko próbujesz teraz podkolorować podróż pod kątem zawodowym. Jeżeli np. w trakcie podróży zbierałeś przez miesiąc jabłka, to zapewne robiłeś to po to, aby zarobić pieniądze, a nie z zamiłowania do sadownictwa.
Nas – rekruterów – w trakcie rozmów rekrutacyjnych interesuje powód, dla którego chcesz pełnić taką, a nie inną funkcję w organizacji, co chcesz przez nią osiągnąć, i co chcesz robić dalej – w jakich obszarach się rozwijać i gdzie iść. Oczywiście wiele zależy od samego stanowiska, bo w przypadku pracy tymczasowej np. w halach produkcyjnych czy na stanowisku sprzedawcy w hipermarkecie, nie będzie to miało aż takiego znaczenia. Ale jeżeli szukasz pracy stałej i firma szuka potencjału na stałe – będzie na ciebie patrzyła dużo szerzej.
Czy sam sposób podróży coś mówi rekruterowi? Chociażby autostopem, jachtostopem czy motocyklem.
Sam sposób przemieszczania się może wskazywać jedynie na pasję kandydata, natomiast o wiele ważniejszy z perspektywy rekrutera jest sposób organizacji takiej wyprawy. Jest bowiem diametralna różnica między motywacją osoby, której rodzice zafundowali roczne wakacje i jeździła po świecie z ofertą all inclusive, a motywacją osoby, która zbierała na taką wyprawę pieniądze samodzielnie przez wiele miesięcy, która planowała ją krok po kroku, wyznaczając sobie kolejne przystanki, często przygotowując się też do takiej wyprawy pod kątem kondycji fizycznej itd.
Również to czy listę krajów do odwiedzenia miałeś przygotowaną wcześniej czy może w kolejne miejsca udawałeś się spontanicznie ma ogromne znaczenie. Cel podróży i przygotowanie do niej pokazuje nam bowiem w dużym stopniu jak może wyglądać twoja umiejętność planowania i organizacji, skłonność do ryzyka, czy jesteś wytrwały i odporny na porażki, czy nie zniechęcasz się zbyt łatwo, co cię napędza do działania czy jesteś samodzielny i odpowiedzialny.
To, że przez jakiś czas żyłeś w krajach o zupełnie odmiennej kulturze i obyczajach może pokazać jeszcze więcej, bo stawia cię wielokrotnie w sytuacjach trudnych, z którymi musisz sobie poradzić, dzięki czemu rekruter może zobaczyć np. w jaki sposób działasz pod presją czasu lub pod wpływem stresu, czy jesteś elastyczny w myśleniu, otwarty, czy masz w sobie pokorę, czy posiadasz umiejętność dostosowywania się, poszukiwania najlepszych rozwiązań i pójścia na kompromis.
Mówi się, że gap to cały czas domena ludzi młodych i żądnych przygód. Jak często decydują się na to osoby starsze i mające ustatkowane życie?
Myślę, że nie żądza przygód ma na to wpływ, ale przede wszystkim to, że osoby młode nie mają jeszcze poważnych zobowiązań jak np. czynsz do zapłacenia, dzieci czy też obawa przed zostawieniem dobrej i stabilnej pracy. Wraz z wiekiem i doświadczeniem życiowym, trochę nam się jednak cele zmieniają. Ludzie, którzy mają ustatkowane życie myślą inaczej – w perspektywie długoterminowej, a nie „tu i teraz”. Dlatego najczęściej na takie podróże decydują się osoby wykonujące wolne zawody lub specjalizujące się w wąskich dziedzinach, które mają pewność, że po powrocie nie będą miały problemu ze znalezieniem nowego miejsca zatrudnienia, osoby wolne lub nie posiadające dzieci i przede wszystkim osoby, które stać na taką podróż finansowo.
Czy po powrocie tej osoby na rynek pracy po np.roku, długa przerwa nie będzie oznaką, że nie jest ona przywiązana do stałej pracy i w każdej chwili może odejść?
Może być, dlatego niezmiernie ważne jest to, jakie masz dla swojej wyprawy ‘alibi’ oraz to, jaki wykonujesz zawód. Rynek pracy w zależności od sektora dzieli się albo na rynek kandydata albo rynek pracodawcy, w których albo jedna albo druga strona dyktuje warunki. Prawda jest taka, że dobry pracownik, który przeszedł już zawodowo kawałek drogi i może to potwierdzić konkretnymi sukcesami, zawsze znajdzie pracę, ale po gap year nawet on musi się liczyć z tym, że tym razem może zaczynać z tego samego poziomu, co wcześniej lub niżej np. finansowo. Taka osoba jest bowiem w naszym środowisku traktowana jako kandydat podwyższonego ryzyka i nawet jeśli wcześniej przez 10 lat pracowała w jednej firmie, i tak po gap year swoją lojalność będzie musiała udowadniać na nowo.
A co z osobami stale podróżującymi? Rozmawiałem kiedyś z ludźmi, którzy podróżują ok. 3-5 miesięcy w roku, gdyż tak zakłada ich plan projektu podróżniczego na najbliższych kilka lat. W takim też przypadku mieliby do przepracowania np. osiem miesięcy do kolejnej kilkumiesięcznej podróży. Zakładając, że taka osoba posiada odpowiednie kwalifikacje, czy ma w ogóle szanse na otrzymanie pracy?
W przypadku wolnych zawodów, wakatu na zastępstwo lub krótkoterminowej pracy projektowej/zadaniowej – owszem. Jeżeli mówimy jednak o pracy etatowej – szanse są praktycznie żadne, bo firma nie pozwoli sobie na zatrudnienie osoby, której za 8 miesięcy w firmie nie będzie. Rekrutacja jest procesem, w który często zaangażowanych jest wiele osób, który wymaga czasu, a często też niemałych pieniędzy. Każdy wakat, niezależnie od tego na jakim szczeblu w strukturze firmy się pojawia, to jest zawsze dla firmy problem i strata.
Dlatego pracodawca, mając obok siebie super doświadczonego specjalistę, ale dyspozycyjnego tylko przez kilka miesięcy i osobę mniej doświadczoną, ale z potencjałem do rozwoju i w pełni dyspozycyjną – wybierze tę drugą. Wynika to z tego, że każda rekrutacja z perspektywy firmy jest inwestycją, która powinna się w określonym czasie zwrócić, a w niektórych firmach np. technologicznych sam proces wdrożenia nowego pracownika trwa od kilku do kilkunastu miesięcy. Osoby podróżujące cyklicznie nie mają więc praktycznie żadnej szansy na rozwój zawodowy i obejmowanie stanowisk menedżerskich, mało tego – pozostają im właściwie jedynie stanowiska niższego szczebla lub prace tymczasowe, które najczęściej są mało płatne i mało satysfakcjonujące.
Duża część podróżników prowadzi blogi na których umieszcza swoje przemyślenia i zdjęcia z podróży. Warto się tym chwalić? Czy takie działania kandydata bierze się w ogóle pod uwagę czy one tylko mogą mu zaszkodzić mówiąc o dalszych planach, zwłaszcza jeśli nie informuje on o nich pracodawcy na rozmowie kwalifikacyjnej?
Jeśli prowadzisz bloga, który jest poradnikiem dla innych podróżujących – możesz przekazać tą informację rekruterowi, ponieważ z perspektywy procesu jest ona neutralna i ci nie zaszkodzi. Jeśli są to jedynie twoje wspomnienia z podróży – również, ale to twoje prywatne sprawy więc od ciebie zależy czy chcesz je pokazać swoim przyszłym współpracownikom. Jeżeli natomiast ktoś może znaleźć na twoim blogu informacje, których nie powiedziałeś wcześniej – radziłabym uważać.
Rozmowa kwalifikacyjna jest trochę jak rozmowa handlowa, jak zawarcie transakcji. Żeby zakończyła się sukcesem, obie strony muszą sobie coś dać i obie muszą się do czegoś zobowiązać. A tego się nie da osiągnąć, jeśli któraś z nich nie będzie przyjmowała partnerskiej postawy. Dlatego jeśli już na samym początku próbujesz oszukać, nawet jeśli ujdzie ci to płazem – wcześniej czy później prawda wyjdzie na jaw. Pamiętaj, że rekruterzy sprawdzają twoje referencje więc jeśli okłamałeś pierwszego pracodawcę, następnego już ci się nie uda. A może to będzie właśnie ten moment, kiedy stwierdzisz, że na dłuższy czas koniec z podróżami, tym bardziej że masz ofertę super pracy, którą zawsze chciałeś wykonywać? Masz tą szansę i przez twoje wcześniejsze decyzje, możesz ją stracić. Kiedyś mój kolega miał taką historię. Ubiegał się o pracę w firmie inżynierskiej, o której marzył od lat.
Duże wyzwanie, super pieniądze. Wcześniej nie pracował przez dwa lata, z ostatniej pracy go wyrzucili – generalnie wyglądało to wszystko źle. Po trzech etapach rekrutacji, firma zaprosiła go na czwarte spotkanie, żeby mu przedstawić ofertę. Poprosili, żeby przyniósł ze sobą wszystkie dokumenty. I wtedy okazało się, że mój kolega nie wspomniał wcześniej o tym, że nie podszedł do obrony pracy magisterskiej i nie ma tytułu inżyniera, ma tylko absolutorium. I nie dostał tej pracy, mimo tego, że firma prowadziła proces od kilku miesięcy i miała duży problem ze znalezieniem odpowiednich osób. Ale wcale mój kolega nie został odrzucony dlatego, że nie miał tego tytułu, tylko dlatego, że zawiódł swojego przyszłego szefa zanim jeszcze rozpoczął z nim współpracę.
Czyli tak jak na co dzień, kłamstwo ma krótkie nogi. Na koniec zapytam o mniej znanego w Polsce, a stosowanego w Stanach Zjednoczonych brata gap year – sabbatical, czyli przerwa (czasem nawet roczna) na naładowanie baterii organizowana przez pracodawcę dla sprawdzonych oraz mających wieloletni staż pracy pracowników. Korporacyjna walka z wypaleniem zawodowym. Czy w Polsce jest to w ogóle spotykane?
W ciągu 5 lat pracy jako headhunter spotkałam taką osobę tylko raz – menedżera wysokiego szczebla, odpowiedzialnego za działania na kilku rynkach Europy, pracującego w ogromnej, międzynarodowej organizacji. Firma wysłała go na roczny sabbatical po 10 latach pracy, nie tyle w ramach walki z wypaleniem, co w nagrodę za świetne wyniki pracy – także z mojej perspektywy nie jest to zjawisko zbyt częste.
Jak myślisz dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że pozwolić sobie na to mogą tylko ogromne i dobrze poukładane firmy o bardzo mocno rozbudowanej strukturze, w których często kompetencje jednego pracownika częściowo pokrywają się z kompetencjami innego. Dzięki temu nie ma problemu, żeby ktoś kogoś w pewnym obszarze zastąpił i wypełnił lukę. W przypadku średnich firm i mniejszych przedsiębiorstw – zrezygnowanie na rok z osób kluczowych, które bezpośrednio wpływają na biznes, jest po prostu niemożliwe.
Dziękuję bardzo za rozmowę.