Mała wioska, ukryta gdzieś na końcu świata tj. Gruzji, którą poza Unesco dotyka coraz mocniej skuszony tanimi lotami turysta.
Do Uszguli dojedziemy dwiema drogami, z czego tylko jedną samochodem. Pierwsza od strony Mestii, licząca ponad 40 km trasa, którą autem pokonuje się w niecałe trzy godziny. Wielokrotnie jadąc na krawędzi przepaści po terenowej drodze przejedziemy nieopodal kilku pomniejszych turystycznych miejsc i zabytków. Trasę można pokonać również pieszo, co zajmuje do trzech dni. Łapanie stopa jest wykonalne tylko w przypadku wyjątkowego szczęścia i tylko łapiąc na początku trasy samochody, które bezpośrednio jadą do wioski. Zatrzymanie się po drodze, może oznaczać pokonanie dalszej części trasy pieszo, gdyż w większości są to opłacane marszrutki, które mimo wszystko nie są częstym widokiem nawet w sezonie.
Drugą drogą jest podjazd od strony Lendekhi, który jest oznaczony na niewielu mapach z racji swojej trudności. Droga wybierana głównie przez osoby podróżujące pieszo oraz rowerzystów, w żaden sposób nie może być traktowana jako połączenie drogowe sensu stricte. Przypomina to bardziej trudny, górski szlak, który daje popalić nawet rowerzystom, a co dopiero autom. O autostopie oczywiście można zapomnieć (edit: jednak okazało się, że przy sporej dawce szczęscia autostopem również damy radę).
Mestia
Mestia to tak naprawdę ostatnia cywilizowana miejscowość przed wyjściem w góry w tamtych rejonach. Co za tym idzie, ceny kilkukrotnie, czasem ponad trzy do czterech razy przewyższają te z centralnej części kraju. Mając na uwadze mały wybór w sklepach oraz małą ich ilość – naliczyłem trzy- warto zaopatrzyć się w zapas jedzenia. Bez problemu znajdziemy za to miejsce z pamiątkami, kawiarnie, restaurację, bankomat i oczywiście nocleg, co jak się okazuje jedyne w całkowicie cywilizowanej cenie. Nie przejmujcie się tym, że Uszguli będzie numerem jeden w dyskusjach o okolicznych atrakcjach, wbrew temu jak to może wyglądać, nie uświadczysz tam tłumu.
Z Uszguli, a właściwie już z samej Mestii odchodzą liczne górskie szlaki, wśród których najczęściej odwiedzane jest podejście pod lodowiec pod szczytem Szchara. Tam też udałem się i ja (właściwie to my), w międzyczasie dowiadując się ciekawych rzeczy, o których poczytacie we wpisie o Austriakach. Jeśli kiedykolwiek tam będziecie i ktoś nie będzie wiedział co ze sobą zrobić, czyli dokładnie tak samo jak my, warto udać się trasą na lodowiec. Niezależnie od posiadanego obuwia i górskiego doświadczenia dacie radę.
Miejscowości to przede wszystkim kamienna zabudowa z XII wieku, przez co już w 1996 roku została wpisana do światowego dziedzictwa UNESCO. Z roku na rok, coraz więcej osób dowiaduje się o tym magicznym miejscu, co widać chociażby po pojawiających się dla turystów kawiarenkach.
Jeśli wybierzecie opcję z dojazdem Marszruty oraz podejściem na lodowiec, może zabraknąć Wam czasu na spokojny spacer po samej miejscowości. Warto zostać nawet na jedną noc, aby poznać okolicę. Powtórzę się, ale zanim wyruszycie, zabierzcie duży zapas jedzenia, bo możecie się zdziwić zarówno ceną jak i różnorodnością towarów. Tyle informacji, teraz czas pokazać jak to wszystko wygląda.
Zacznijmy od znajdującej się po drodze do Uszguli wieżyczki, o której do dziś krążą legendy.
Następnie zastanówmy się, po co mężczyzna w czapce robi zdjęcie widoku, skoro jest w tym miejscu pięć razy w tygodniu?
Co jak co, ale po drodze też nie brakuje ładnych widoków.
Przepraszam mogę zrobić zdjęcie? Nie? To zrobię.
Skoro już dojechaliśmy, to zwiedźmy wioskę.
Najlepsze, jak zawsze na koniec… droga na lodowiec.
Podczas której każdy dostaje do wyboru psa przewodnika…
ewentualnie, krowę.
a wybór krów jest naprawdę duży
Ja mimo wszystko wybrałem psa.
Więc wspólnie maszerowaliśmy, podziwiając widoki.
na końcu odwiedzając lodowiec