Wiele pytań a mało odpowiedzi przynosi każdy nowy dzień w związku z coraz większą eskalacją konfliktu. Na niektóre pytania, znaliśmy już odpowiedź zanim cokolwiek się zaczęło, z góry zakładając, kto jest temu winien. Jednak czy winni są Ci ludzie, którzy uciekają, walcząc każdego dnia o skrawek ziemi dla siebie?
Uciekasz bez końca
Jak muszą się czuć osoby, które uciekają ze swojego kraju tysiące kilometrów, aby za chwilę trafić na to samo? Uciekają z Syrii do Francji, gdzie doświadczają kolejnych ataków z rąk tych samych oprawców, przez których stracili dobytek całego życia? Ponownie tracą grunt pod nogami przez tych samych ludzi. Uciekają za lepszym jutrem, jednak razem z nimi przychodzi ich bieda, ich wojna, ich problemy, z którymi nie jest w stanie poradzić sobie żadne pojedyncze państwo europejskie. Obarczają bez pytania się nikogo o zdanie swoimi problemami na końcu stawiając wymagania.
Ludzie, którzy walczą o swoje lepsze jutro, przez to wszystko stają się wrogami publicznymi całego kontynentu. Niechcianą grupą, która wnosi same niejasne pytania, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć. Na pewno nie w takim tempie, w którym oczekuje się odpowiedzi. Jak mogą się czuć? Bezsilni, bezradni, niechciani, jak zwierzęta w klatce, przyparci do muru, stając przed pytaniem śmierć u siebie czy wygnanie u obcych?
Łatwa Europa
Spójrzmy na to z trochę innej strony. Czy ktoś zastanowił się dlaczego tak duża fala ludzi ucieka właśnie do Europy? Dlaczego oblegają granicę Węgier i Niemiec będąc coraz bardziej wrogami niż poszkodowanymi? Wchodzą drzwiami i oknami, tam gdzie przez własne zachowanie, coraz mniej ludzi chce im pomagać. Ustawiają się w kolejkach po azyl i pomoc socjalną opowiadając do kamery, że dla nich na tym kończy się chęć lepszego świata.
Dlaczego żadne z poszkodowanych krajów nie ucieka do Gruzji, Rosji czy Armenii? Dlaczego nie uciekają dalej na wschód, aby tam odnaleźć się w wielomilionowych krajach dalekiego wschodu? Wreszcie dlaczego takim samym szturmem nie łamią granic chociażby Egiptu?
Nie uciekają do państw ościennych, bo wiedzą, że tam panują inne warunki. Nie ma otwartych granic, bogatej pomocy socjalnej i bronienia za wszelką cenę praw człowieka. Wiedzą że tam, nikt nie będzie liczył się z ich zdaniem.
Pamiętam, gdy czytałem kilka lat temu relację pewnego podróżnika z Afryki (nie mogę sobie przypomnieć nazwiska). Przekraczając granicę pomiędzy dwoma krajami spotkał się z trzema cenami wiz. Cena normalna dla obywateli państw ościennych, cena dwukrotnie wyższa dla obywateli reszty państw, cena czterokrotnie wyższa dla obywateli Pakistanu. Podróżnik zapytał dlaczego dla obywateli Pakistanu wiza jest najdroższa, na co usłyszał: Po prostu, nie chcemy tych brudasów w naszym kraju.
Historia choć dotyczy Afryki, ma swoje mniej radykalne odzwierciedlenie również w Azji. Mam wrażenie, że rządzone twardą ręką kraje bliskiego wschodu wybierają Europę z prostego powodu. Miękka jak plastelina, będzie naginać się dobrodusznie w ramach walki z ubóstwem, wojną, pomocą bliźniemu, ochroną zaginionych plemion i rzadkich gatunków roślin trujących. Powód znajdzie się zawsze.
W Azji tego nie spotkasz. Nie ma ogromnych funduszy socjalnych do wzięcia, dobroduszności, otwartych granic i naginania prawa, tylko po to, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Tam nagina się prawo w przeciwnym kierunku. Prawo ma zapewnić pomoc i bezpieczeństwo swoich obywateli kosztem całej reszty. To oni mają pierwszeństwo i priorytet spokojnego jutra.
Zakrzywiony obraz
Kto na tym cierpi? Przeciętny obywatel każdego europejskiego kraju, który wypacza swój obraz arabskiego świata. Nie interesuje go jego piękna kultura i historia. Interesuje go, czy Turek z kebab baru zza rogu pewnego dni nie wybuchnie. Czy nie stanie się wrogiem mieszkając tu tylko po to, aby pewnego dnia uderzyć. Wrzucamy wszystkie kraje arabskie do jednego worka, bez rozróżnienia, każdy z ciemniejszą karnacją staje się tym złym. Każdy kolejny wybuch pogarsza wizerunek bogu ducha winnego Azjaty z bliskiego wschodu, każdego Turka prowadzącego kebaba, każdego Irańczyka, którzy przyjechał prowadzić interesy.
Nawet jeśli nie oberwie bezpośrednio, oberwie rykoszetem…
Dziecko
Minęły czasy, kiedy można było uchronić dziecko przed informacjami z zewnątrz. Kiedy odcinało się dostęp do telewizji czy gazet i nie wiedziało się, co się dzieje. Nie oglądaj bo to straszne, nie czytaj bo to złe. Czy to skutkowało? Nie do końca. Najgorszym źródłem informacji niestety jest szkoła, która sama z siebie jest sporym przeżyciem dla dziecka.
Wyobraźcie sobie obecną sytuację arabskich dzieci w polskich szkołach. Pomyślcie tylko, co dzieje się w szkołach francuskich? Jaka będzie sytuacja potomków uchodźców, którzy pójdą między obce dla nich dzieci. Czy będą czuły się jak zdrajcy narodu, czy będą wyszydzane, bo za rogiem giną ludzie z rąk ich pobratyńcow? Ludzie, którzy przyjęli ich mimo własnych problemów, chcąc zapewnić im lepsze jutro.
Ile dni, miesięcy bądź lat musi minąć zanim usłyszymy o pierwszych piętnowaniu wśród dzieci? Trzeba pamiętać, że dzisiejsza, coraz bardziej bezczelna młodzież, często widzi tylko jedną stronę medalu. Bo innej nie chce, inna ją nie interesuje i niekoniecznie tę którą wybrała jest właściwa. Niczego nie świadome dziecko, z góry zostanie skazane na życie z piętnem swoich poprzedników.
Bliżej Ameryki
Moim zdaniem, jesteśmy świadkami tworzenia się Europy takiej jaką zawsze chcieliśmy – bliższej Stanom Zjednoczonym. Najgorsze jest jednak to, że przejmujemy największą ich bolączkę – wielokulturowość. W tym momencie USA to multikulturowy naród złożony z setek różnych mniejszości, czyli to, co powoli staje się przyszłością Europy. Jeśli przyjrzysz się naszym idolom zza oceanu, zobaczysz że przed nami są problemy nowego wymiaru. Przestaniesz widzieć piękna i dobroci wymieszania się narodowości i szacunek dla potrzebujących. Zauważysz potrzebę broni w domu, wybuchową mieszankę, walki pomiędzy rasami i świat poza piękną otoczką kulturową powoduje wiele zła.
Tylko czy jesteśmy gotowi, aby za kilkanaście lat powiedzieć, że nasz amerykański sen okazuje się marną chińską podróbką? Wpadką, z którą nasz krajowy rynek nie jest w stanie sobie poradzić teraz i nie ma pomysłu na jutro?